Czym tak naprawdę jest szczęście bez powodu?


 

Zaczynamy widzieć świat nie przez pryzmat kultury, schematów i oczekiwań, ale takim, jaki jest.

Ten wpis jest moją osobistą interpretacją szczęścia bez powodu — opartą na własnych doświadczeniach z ostatnich lat. Nie jest to definicja, ale spojrzenie z mojej perspektywy.

Czym jest szczęście, które nie zależy od niczego? Nie od miejsca. Nie od ludzi. Nie od okoliczności.
Szczęście bez powodu — brzmi jak paradoks. Bo przecież zawsze jest jakiś powód, prawda?

A co, jeśli nie musi go być?

Z moich doświadczeń wynika, że prawdziwe szczęście nie pojawia się wtedy, gdy coś zdobywamy, tylko wtedy, gdy wszystko cichnie.
Nie w momencie spełnienia oczekiwań, tylko w momencie prawdziwej obecności.

Ciszy.
Tu i teraz.

Czym jest obecność?
To nie pojęcie. To nie myśl o tym, że jestem tu i teraz. To stan, w którym niczego nie trzeba dodawać, ani niczego się trzymać.
W głębokiej medytacji, kiedy wszystkie myśli cichną, kiedy nie ma przeszłości ani przyszłości — zostaje tylko to, co jest. Czysta obecność.

W codziennym życiu również możemy praktykować ten stan.
Wtedy wszystko staje się jakby nowe. Słowa, przedmioty, ludzie, spojrzenia, smak herbaty. To już nie „kolejna rzecz”. To doświadczenie. Bez filtrów.
Zaczynamy widzieć świat nie przez pryzmat kultury, schematów, nawyków i oczekiwań, ale takim, jaki jest. Bez etykiet. Bez nazw. Bez osądów.

Dlaczego więc ta droga wygląda często jak odejmowanie, a nie dodawanie?
Bo przez większość życia uczymy się dodawać: rzeczy, cele, doświadczenia, wiedzę, pieniądze. Ale to się nigdy nie kończy. Zawsze będzie „jeszcze coś”, czego brakuje. Zawsze znajdzie się coś, co można ulepszyć, poprawić, zdobyć.

I tu właśnie zaczyna się cierpienie. Bo każde przywiązanie do rzeczy, ludzi, stanowisk, związków — prędzej czy później prowadzi do straty. A strata boli.

Związek może dać ogromną radość — ale jego utrata niesie cierpienie.
Praca może dać spełnienie — ale jej brak wprowadza lęk.
Pieniądze mogą ułatwiać życie — ale ich pogoń potrafi odebrać wszystko, co ważne.

To nie znaczy, że trzeba się odciąć od świata.
Nie chodzi o to, by nie mieć nic.
Chodzi o to, by to, co mamy, nie miało nas.
By rzeczy były narzędziami, a nie celami.
By relacje były prawdziwe, a nie potrzebne.
Byśmy to my byli — nie tylko ciałem, ale też świadomością, obecnością, czymś więcej, co nie podlega zmianie.

Wierzę, że każdy z nas ma w sobie coś, co nie przemija.
I że do tego „czegoś” można się zbliżyć — nie przez dodawanie, ale przez zdejmowanie kolejnych warstw.

To jest droga. Niełatwa. Ale prawdziwa.

Szczęście bez powodu nie jest intensywne. Nie krzyczy.
Ono po prostu jest. Cicho. Głęboko. I wystarczająco.

Tomek
Źródło Szczęścia

Komentarze